1. Z cyklu galerie świata ;)
Esteban Maroto. Nieważne od jak dawna człowiek interesuje się komiksami, co dzień można "odkryć" nowy talent. Nie wiem, może znacie i wyjdę na kompletnego głupka, ale ja pierwszy raz natknąłem się na Maroto wczoraj w internecie - nie, nie osobiście. Nie będę przepisywał notki biograficznej, bo możecie sobie na lambiek.net sami sprawdzić, ale podlinkuję do tego:
Czy przy konserwatywnym podejściu do analizy komiksowej planszy, splot włosów w centrum klasyfikowany byłby jako błąd kompozycyjny?
Maroto traktuje planszę jak diagram, stylizując poszczególne elementy na strzałki, wskazujące kolejność czytania i prowadzące wzrok czytelnika. Zaczynając od rąk bohaterki, które obejmują w kadr rysunek mężczyzny, pozornie znajdujący się na otwartym planie, prowadząc do pierwszego dymka tekstowego, poprzez wspomniane splecione włosy do dołu planszy, zawinięte w stronę dolnego lewego kadru (jedynego ujętego w tradycyjną ramkę na tej stronie, z niewielką dewiacją z "wypływającym" poza kadr fragmentem grzywki) aż do zielonego poprzecznego prostokąta, który wyprowadza czytającego na koniec planszy. Podobnie jak wizualna linia narracyjna, także i dymki tekstowe układają się w kształt litery L. Zapomniany kadr w prawym górnym rogu tworzy przestrzeń negatywną. Czy to zwykły wypełniacz, czy bonus dla wyrobionego czytelnika literatury obrazkowej?
Corrigan funkcjonuje jako podręcznik dla czytelnika komiksów, gdzie w miejsce splotu włosów z planszy Estebana Maroto, Ware wstawia strzałkę.
Tu bardzo podobna plansza mistrza wizualnej narracji. Chris Ware dokonał dekonstrukcji [EDIT: poprawilem, nie mialo byc "rekonstrukcji", a w sumie to chyba po prostu analizy, ale co tam] języka komiksu, i zamiast przedstawić jej wyniki bezpośrednio, w formie traktatu popularno-naukowego wzorem
Understanding Comics Scotta McClouda, ubrał je w szaty Jimmiego Corrigana.
2. Kliknąłem w statystyki Comic Collectora, w którym kataloguję komiksy. Tak, nie wstydzę się. Po dwóch wielkich wyprzedażach mam tylko 650 komiksów (w tym 450 zeszytówek!), za to same dobre ;) Sam Kieth prowadzi z 79 komiksami. A nie mam żadnego Sandmana, Wolverine'a ani nie dokupiłem dwóch ostatnich numerów My Inner Bimbo, czyli pewnie dobiję z nim do setki. Na drugim miejscu Peter Bagge, ale to tylko dlatego, że okazyjnie kupiłem zestaw od kolekcjonera jego komiksów. Właściwie to też chyba sprzedam :)
3. Pierwszy wynik z google images po wpisaniu "komiks":
Agentki