wmawiam sobie właśnie, po wpadnięciu w kompleksy, które spowodowała lektura
nowego posta na blogu macieja pałki (swoją drogą murowany kandydat do tytułu bloga roku 2008, co z pełnym przekonaniem stwierdzam już na początku marca), że nie należy się wstydzić procesu twórczego. jasne, mistrzostwo polski internetu w dziedzinie komiksu jest dla mnie, jak możecie przekonać się klikając poprzednie posty, celem nieosiągalnym, niemniej jednak w końcu po to założyłem ten internetowy żurnal, żeby pokazać miłym czytelnikom (na tyle przynajmniej miłym, że klikną od czasu do czasu link do żyraf; swoją drogą mała dygresja, najwięcej wejść na mojego bloga zanotowałem po opublikowaniu przeze mnie postu z bluzgami w temacie o egmontowskich albumach z serii mistrzowie komiksu na forum gildii, co utwierdza mnie w przekonaniu, że w życiu najlepiej wychodzi się na pluciu, biciu małych dzieci i kradzieżach rowerów, przynajmniej jeśli chodzi o sieciową popularność), no więc, odnalazłszy wątek, żeby tymże czytelnikom pokazać efekty swojej pracy twórczej.
w skrócie: będę na tyle bezczelny, że pokażę wam dziś kilka moich szkiców do nowego projektu komiksowego.
wszystko zaczęło się od pomysłu na antytytusa, antyromka i antya'tomka podczas pracy nad wąsatym ludzikiem do mojej jednoplanszówki w maszinie.
nabazgrawszy wąsacza, próbowałem wymodelować mu jeszcze odrobinę piękną, klasyczną fryzurę, w zamian po prawej stronie kartki wyszedł mi potworek, który wam zapewne zupełnie nie przypomina, ale mnie jakoś dziwnie skojarzył się z papciem chmielem. tak, mózgi czasami prowadzą nas bardzo krętymi ścieżkami w sferze tego typu skojarzeń - kojarzycie zapewne sytuację, w której ktoś przypomina wam nicole kidman, a waszej koleżance też przypomina, tyle że kyoko scholiers raczej. nie muszę dodawać, że choć obie są blondynkami, to trudno w ich przypadku o zbiór cech wspólnych pod względem wyglądu! podobnie zapewne facio po prawej został dla mnie papciem chmielem. dalej poszło gładko.
do dziś mój faworyt do najlepszego powiedzonka z serii pana chmielewskiego to przepiękne "uważaj harcerz bo się usmarczesz" wypowiadane przez młodego gitowca w nie pamiętam której księdze przygód najsłynniejszych polskich harcerzy. no i tak mi się jakoś zamarzyło, że jakiś antypapcio chmiel, undergroundowy twórca w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych ubiegłego wieku, tworzy polski komiks niezależny, przygody długowłosego elementu społecznego w rzeczywistości PRL, i że możemy rozłożyć się na kanapie i z jabłkiem w ręku kartkować z wypiekami na twarzy nową księgę przygód meneli, którzy butelkolotem - powstałym w punkcie skupu surowców wtórnych ze zdanych małych, pękatych flaszek po piwie jasnym pełnym - lecą do chin spróbować ryżowej wódki w towarzystwie kumpli z wymiany niekulturalnej. a po latach zerknąć na półkę, gdzie równym rządkiem ustawiliśmy odkupione za ciężkie pieniądze na konwencie komiksowym trzydzieści książeczek z przygodami chłopców z ulicy barskiej.
jak już się rozmarzyłem, to wymyśliłem wąsaczowi kolegę (po drodze przewinął się też nieudany hitler, haha)
i postanowiłem, że w miarę możliwości czasowych w nadchodzącej przyszłości, wymyślę chłopakom jakieś przygody. i to wszystko nawet pomimo tego, że nie umiem rysować!
od razu uprzedzę, że nie mam na myśli dosłownej parodii, i w mojej koncepcji to nawet niebezpiecznie ociera się o plagiat. parodii tytusa - i to świetnych - było już w polskim komiksie wiele, i ciężko byłoby mi się zmierzyć z najlepszymi w tym temacie. spróbuję jakoś tej cienkiej linii pomiędzy inspiracją a bezczelnym kopiowaniem nie przekroczyć :)
dziękuję za uwagę, 3majcie się :)